piątek, 25 lipca 2014

Rozdział VI

Na ustach Vanessy pojawił się uśmiech, odkąd pamiętam zawsze chciała zostać jedną z tych istotek, nie miało znaczenia kim dokładnie będzie, ważne, że będzie inna.
To nas właśnie wszystkie trzy różniło, Claire nienawidziła tego świata, a tym bardziej tego, że musi do niego należeć w jakiekolwiek postaci, Vanessie wręcz przeciwnie, zawsze chciała być inną osobą, a nie tylko Nadelą, natomiast mi to było obojętne, przynajmniej jak na razie. Teraz chyba bardziej podzielam zdanie panny Stark, bo zostałam sama w świecie Nadeli.
Doktor wyszedł zostawiając nas same.
-Ale zajebiście, jestem zmiennokształtną.
Jej radość na twarzy mimo gorączki, jest niemożliwa. Zaczęłam się cieszyć razem z nią.
-Nie wiem, czy tak zajebiście- skomentowała chłodno Claire.
-Ej, co jest?
Vanessa oczywiście nie rozumiała jak ludzie mogą się nie cieszyć z tego z czego ona się cieszy.
-Nie każdy chce być kimś takim jak ty, albo ja.
Wstała i wyszła z pokoju bez słowa. Razem z zmiennokształtną wymieniłyśmy spojrzenia. Nie było sensu jej gonić.
Zajęłam się czytaniem książki, zmiennokształtna postanowiła się zdrzemnąć.
Do pokoju wpadł Edward.
-Szukałem cię po całej Akademii, a ty tu się ukrywasz.
-Ciii...Będziemy mieli zmiennokształtną.
Podeszłam do niego.
-Stało się coś, że mnie szukasz?
-Musisz odzyskać kamień.-poinformował.
-Przecież mi się nie uda.- odparłam.
To było wykluczone. O dziwo nie zadałam podstawowego pytania: dlaczego? albo po co?
-To nie jest zwykły kamień, ta ciecz co się w nim znajduje….- urwał dobierając właściwe słowa- nawet sobie nie zdajesz jaka jest cenna. Za wszelką cenę musimy ją odzyskać.
-Niby jak mamy to zrobić?- zadałam tak oczywiste pytanie.
-Nie wiem, ale muszę już iść, zbyt długo cię szukałem, będę u Emily, gdybyś mnie szukała.
Wybiegł z pokoju zostawiając, mnie z myślami i niewiadomymi pytaniami.
Skoro jest z Emily to musiał się od niego tego dowiedzieć, co oznaczało, że to jest sprawa mega poważna.
-Co się stało?- przedłużyła swoją wypowiedź ziewnięciem.
-Przepraszam, nie chcieliśmy cię obudzić. Nic się nie stało, po prostu muszę zabrać kamień, który mają strażnicy, tylko nie wiem jak mam to zrobić i po co.
-Zawsze służę pomocą.
-Dzięki Van, ale to nie wystarczy.
Odwróciłyśmy się gdy ktoś nagle zapukał do drzwi. Van poszła jej otworzyć.
-Witam, mam tutaj list od królowej Emily Collins, oczywiście musicie zaakceptować jej wybór.
Podał mojej przyjaciółce kopertę.
-A Ty z którego pokoju jesteś?
-69- odpowiedziałam
Poszukał w swojej torbie odpowiedniego numeru i wręczył mi kremową kopertę, na której na samym środku było logo naszej Akademii, a u góry numer pokoju oraz moje imię i nazwisko.
Czym prędzej ją odpieczętowałam i wczytałam się w tekst.
-Chyba ją posrało.- Van zdążyła już przeczytać.
Kilka sekund później dowiedziałam się co się stało. Emily właśnie nas poinformowała, że w ten piątek odbędzie się ten porąbany bal i w tym dniu jesteśmy zwolnione od nauki.
Oczywiście miałam takie samo zdanie o tym co moja przyjaciółka.
Teraz do pokoju wpadła Claire. Może ktoś jeszcze chce nas odwiedzić?
-Czy ona sobie żartuje? Ja nie wytrzymam tutaj, minął dopiero tydzień, a tu już takie zmiany.- czasami się boję, kiedy jest oburzona. Zwykle wtedy robi głupie rzeczy, ale dzisiaj jest jak na razie opanowana.
-I tak nic nie zrobisz.- zauważyła Van.
Do głowy przyszedł mi jeden pomysł, można by było poprosić Edwarda, żeby z nią pogadał. Chyba, że to był po części jego pomysł. Kurcze muszę się z nim spotkać jak najszybciej, a przecież nie pójdę do Emily, ale mogę zadzwonić.
Wyjęłam telefon z kieszeni i szybko wybrałam odpowiedni numer. Po kilku sygnałach odebrał.
-Halo?- usłyszałam w słuchawce.
-Musimy się jak najszybciej spotkać. Musimy porozmawiać.
-Nie mogę.- odparł i w słuchawce nastała cisza. Żadnych wyjaśnień, dlaczego, ani nic. CISZA.
-Baw się dalej.
Rozłączyłam się, lekko się trzęsąc. Wkurzył mnie i to porządnie. Nie ma nawet pięciu minut żeby ze mną pogadać. Miałam kilka pytań do niego, bez których nie mogę nic zrobić.
-Jestem trochę zmęczona. Pójdę do siebie.
Poinformowałam dziewczyny i wyszłam. Jak mam cierpieć to tylko w samotności.
Położyłam się na łóżko w mojej sypialni i od razu zasnęłam.
Następnego ranka, nie byłam, zbytnio wyspana, udałam się do łazienki. O mało nie zaczęłam krzyczeć, kiedy w lustrze zobazczyłam swoje odbicie. Na mojej głowie było siano, próbowałam je rozczesać, ale marnie mi to wychodziło, ponieważ przypomniało mi się wtedy co mi się śniło.
Mianowicie, nasza trenerka od tańca postanowiła, że zrobi lekcję na boisku. Pod koniec lekcji Pani Lipton kazała nam powtórzyć cały układ który do tej pory się nauczyliśmy. I wszystko było dobrze, dopóki nie zauważyłam, że remontują jedną zewnętrzną ścianę Akademii. Zobaczyłam spadający kawałek ściany, a że tuż obok budynku znajdowała się nasza nauczycielka ewidentnie było widać, że to na nią spadnie. Wyrwałam się z ramion Edwarda z którym tańczyłam i pobiegłam w stronę naszej trenerki, chcąc jej pomóc, ale było już za późno. Spadający kawałek ściany uderzył w nią, a ona, upadła i wtedy się obudziłam.
 Nie chciałam zbytno lekcji, która miała nastąpic, bo miała być ona z Edwardem. Weszłam do klasy starając się nie zwracac na siebie większej uwagi. Zajęłam swoje miejsce w ławce i zdziwiłam się, że nie ma jeszcze Edwarda. Rozpakowałam swoje rzeczy, gdy wtem zadzwonił dzwonek, a równo z nim do klasy wszedł Edward, za nim jeszcze kilka uczniów. Usiadł obok mnie.
-Naprawdę nie mogłem wczoraj przyjść- patrzyłam przed siebie, więc nie widziałam jego wyrazu twarzy.
-Chciałam tylko zasrane pięć minut.- odparowałam.
-Naprawdę przepraszam.- milczałam- O co chciałaś zapytać?
-To nie jest odpowiednie miejsce.
-Rozumiem. Przyjdę zaraz po lekcjach.
Kiwnęłam głową. Zaraz potem weszła nauczycielka i rozpoczęła swoją nudną lekcję.
Podczas lunchu zebraliśmy się, jak zwykle, wszyscy razem.
- Musze się wam pochwalić, że już jestem zmiennokształtną.- poinformowała nas Vanessa, pełna entuzjazmu.
-Gratulacje!-odparował Emmett.
-To w kogo się zmieniasz?- zapytałam.
-W białego tygrysa. Trudno w to uwierzyć, prawda?- odparła bardzo dumna.
-Nie, nie trudno.- skomentowałam.
Zachichotaliśmy.
-Obczaiłam też, że inni zmieniają się w wilka, w pumę, albo tak jak ja, w tygrysa.
-Zacznę polować na tygrysy- skomentował Emmet
W naszą stronę zmierzała królowa, a mi mina zrzedła. Podeszła do Edwarda i usiadła mu na kolanach, udawając, że nas nie widzi.
-To co widzimy się dzisiaj u mnie na kolacji?- spytała.
Ich twarze znajdowały się kilka centymetrów od siebie, wszyscy przy naszym stoliku się na nich gapili.
-Jasne.- odpowiedział z wielkim uśmiechem na twarzy.
-To do zobaczenia.- powiedziała i pocałowała go w policzek.
Podniosła się, przy okazji wbijając we mnie swój wzrok i robiąc minę, jakby wygrała w czymś, mimo iż ja nie brałam udziału w żadnej grze. I jakbym to ja miała jej zazdrościć tego, że z nią spędzi ten wieczór, a nie ze mną oraz, że to ona siedziała mu na kolanach.
Odeszła, a wszyscy od razu powrócili do rozmowy. Spojrzałam na Edwarda, a ten spuścił wzrok i zaczął  przyglądać się jedzeniu. Czeka mnie kolejna, samotna noc.
Po lunchu, tak jak śniło mi się kilka dni temu, ukarani uczniowie musieli zmywać naczynia.
Po kilku lekcjach, na których nic ciekawego się nie działo nadszedł czas na lekcję jakże wspaniałego tańca.
-Jak na razie idzie wam dobrze. - tylko dobrze? -Jutro nauczycie się ostatniego kroku oraz wszystkie wejścia na Salę Bankietową. Dzisiaj, dziewczynki pochodźcie w szpilkach, bo niektóre niezbyt umieją chodzić w butach na wysokim obcasie. Teraz powtórzcie sobie jeszcze raz wszystkie kroki w pokojach, w sumie też możecie sobie poćwiczyć.
Podeszłam do Edwarda i zaczęliśmy ćwiczyć wszystkie kroki, które nam najsłabiej wychodzą, czyli obroty.
W pół obrocie zauważyłam jak remontują ścianę naszej Akademii. Na początku nie skojarzyłam czemu wydawało mi się, że znam ten fragment ze swojego życia.
Oderwałam się od Edwarda, zauważając jego zdziwioną minę i pognałam w stronę nauczycielki. Nie chciałam jej wołać, ponieważ wtedy by się zatrzymała. Jednak nie zdążyłam. Kawałek ściany uderzył w jej głowę, a ja stanęłam jak wryta. Nie mogłam dalej biec, otworzyłam buzię chcąc wydać jakiś krzyk, ale z mojego gardła żaden dźwięk się nie wydobył. Otrząsnęłam się i pobiegłam do nauczycielki, która leżała na podłodze, a wokół jej głowy było pełno krwi.
-Proszę pani!- poklepałam ją po policzku.
Uczniowie dobiegli już do nas i się gapili zamiast pomóc.
-Biegnijcie po lekarza. -nikt nie zareagował -Szybko!- wydarłam się i wtedy ktoś ruszył swoje cztery litery.
Próbowałam za ten czas nawiązać jakiś kontakt z nauczycielką. Chciałam ją reanimować, ale z tych nerwów zapomniałam jak to się robi. Wszyscy się  patrzyli i nawet palcem nie kiwnęli tylko szeptali między sobą.
Na szczęście już po chwili przybiegł lekarz. Pewnie zastanawiał się kto jest bardziej poszkodowany. Ja czy pani Lipton? Zapewne wyglądałam strasznie. Podszedł do nauczycielki i przystawił jej palce do szyji sprawdzając tętno. Spojrzał na mnie ze współczującą miną po czym orzekł.
-Przykro mi, pani Lipton nie żyję.
Zaczęłam się trząść i panikować, lekarz próbował mnie podnieść, a ja, nie mając siły nawet stawiać oporu, poddałam się. Pomógł mu Edward, który zaraz potem mnie objął i zaczął uspokajać.
-Mogłam...coś zrobić...to moja wina…gdybym...wiedziała.
-Ciii…
-Przepraszam, mogę poprosić cię na chwilkę?- zwrócił się do Edwarda lekarz.
Wampir podszedł do mężczyzny, a do mnie podeszły dziewczyny i zaprowadziły do pokoju, nie wiem co lekarz chciał od Edwarda, ale widziałam jak podaje mu jakąś butelkę z lekarstwami.
Czułam się winna śmierci mojej nauczycielki. Naprawdę nie wiem dlaczego tak czułam. Może dlatego, że mogłam coś zrobić, mogłam wcześniej się ogarnąć i sobie wszystko przypomnieć, może wtedy jeszcze by żyła. A po za tym jak to możliwe, że nie żyje, przecież mogła mieć coś uszkodzonego, ale żeby od razu tak umierać. Dziewczyny położyły mnie na sofie w salonie i przykryły kocem.
-Bells, może się prześpisz?- zaproponowała zmiennokształtna.
-Nie usnę po takim czymś- odparłam.
-Potrzebujesz czegoś? - spytała podróżniczka.
-Zrobiłabyś mi herbaty?
-Jasne.
Poszła wykonać swoje zadanie.
-Zostawię was same. – odrzekła Van.
Wyszła z pokoju tym samym zostawiając mnie z Claire. Podróżniczka przyniosła mi kubek z parującym płynem.
-Nie boli cię głowa lub coś innego? Przyniosłabym ci jakieś lekarstwa.
-Nie, dzięki.- upiłam łyk z herbaty.
Do pokoju wszedł Edward oczywiście bez pukania. Podszedł do mnie i kucnął.
-Daj tą herbatę.- powiedział i zabrał mi ją.
-Co ty robisz?- spytałam.
Wyjął buteleczkę z jakimś lekarstwem. A Claire posłała mi współczujący uśmiech.
-Claire możesz wyjść?- Zapytał Edward.
Dziewczyna bez słowa wyszła z pokoju. Zobaczyłam jak Edward przechyla flakonik a z niego wysypuje mu się na dłoń dwie tabletki.
-Co ty wyprawiasz?- Podniosłam się z łóżka i przytrzymałam jego rękę, a z drugiej wyrwałam flakonik.
Puściłam wampira i próbowałam przeczytać, na co są te leki, jednak bez większego skutku, ponieważ tam było napisane coś po łacinie, a ja nie znałam tego języka. Wampir wsypał dwie tabletki i wymieszał rozpuszczając je w gorącej herbacie.
-To ci pomoże.- odrzekł.
-Ale ja się dobrze czuję. Co to jest w ogóle?- Uniosłam flakonik.
-Leki przeciwbólowe.
Ręce mi po prostu opadły. Wampir podał mi herbatę.
-Wypij to.
-Nic nie będę piła.- odparowałam.
Rzuciłam flakonikiem w niego i ruszyłam w stronę wyjścia. Podbiegł i zagrodził mi drogę.
-Dobra, już ci tego nie dam, ale musisz wrócić i się położyć. Musimy pogadać.
Racja, jeszcze nie tak dawno temu miałam do niego kilka pytań. Wróciłam na sofę i ponownie się położyłam pod miękkim, zielonym kocem. 
-Po co mam ukraść ten kamień?
-Bo znalazł się w niewłaściwych rękach, ten kamień należy do ciebie i to ty powinnaś go mieć.
-Okey… a jak masz zamiar go zabrać?- spytałam
-Nie wiem- wzruszył ramionami- Musimy się jakoś podkraść i zabrać.
-Ale przecież jak zabierzemy to co z tym zrobimy? Przecież od razu podejrzenia skierują na nas i znowu przeszukają i znajdą.
-Więc musimy uciec razem z kamieniem.- powiedział jakby to było oczywiste.
Czyli mamy zniknąć stąd na zawsze. Zniknąć z Akademii Nocy.
-Jesteś pewny?- spytałam.
-Tak.- odpowiedział bez zawahania
Pokiwałam głową. Muszę coś wymyślić.
-A teraz ja mam jedno pytanie. - powiedział
-Zamieniam się w słuch.

-Skąd wiedziałaś, że pani Lipton coś się stanie?

6 komentarzy:

  1. http://sonda.hanzo.pl/sondy,230471,mUpr.html

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny blog ! Rozdział genialny ;)
    Ciekawe co mu odpowie ?!
    Czekam na kolejny ;*

    Ps. Zapraszam do mnie: http://jak-wielka-jest-sila-smierci.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Pomijając kwestie interpunkcji, która u ciebie leży oraz składnię, doczepię się do systematyczności. Nawet jeżeli masz kilku czytelników, nie licz, że z tobą zostaną skoro rozdział dodajesz po 40 dniach. Albo informuj pod rozdziałem, kiedy dodasz następny, albo dodawaj w krótszych odstępach czasu.
    Aga.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moja droga wiem, że w długich odstępach dodawałam ostatnio rozdziały, ale niestety nie miałam możliwości dodania wcześniej. Nie informuję, ponieważ nie chcę nic obiecywać, a mogę nie dotrzymać słowa (czego nienawidzę). Jeśli chodzi o interpunkcję, składnie itd. to staram się jak mogę z pomocą moich przyjaciół, ale jak widać efekty są takie jakie są :))

      Usuń
  4. Na Internetowym Spisie pojawiły się już wyniki konkursu na Blog Sierpnia, w którym uczestniczył Twój blog.
    Zapraszam do czytania. :)
    CarolleOfficial
    [http://internetowy-spis.blogspot.com/search?updated-max=2014-08-31T22:00:00%2B02:00&max-results=2]

    OdpowiedzUsuń