Na ustach Vanessy pojawił się uśmiech, odkąd
pamiętam zawsze chciała zostać jedną z tych istotek, nie miało znaczenia kim
dokładnie będzie, ważne, że będzie inna.
To nas właśnie wszystkie trzy różniło, Claire
nienawidziła tego świata, a tym bardziej tego, że musi do niego należeć w
jakiekolwiek postaci, Vanessie wręcz przeciwnie, zawsze chciała być inną osobą,
a nie tylko Nadelą, natomiast mi to było obojętne, przynajmniej jak na razie.
Teraz chyba bardziej podzielam zdanie panny Stark, bo zostałam sama w świecie
Nadeli.
Doktor wyszedł zostawiając nas same.
-Ale zajebiście, jestem zmiennokształtną.
Jej radość na twarzy mimo gorączki, jest
niemożliwa. Zaczęłam się cieszyć razem z nią.
-Nie wiem, czy tak zajebiście- skomentowała chłodno
Claire.
-Ej, co jest?
Vanessa oczywiście nie rozumiała jak ludzie mogą
się nie cieszyć z tego z czego ona się cieszy.
-Nie każdy chce być kimś takim jak ty, albo ja.
Wstała i wyszła z pokoju bez słowa. Razem z
zmiennokształtną wymieniłyśmy spojrzenia. Nie było sensu jej gonić.
Zajęłam się czytaniem książki, zmiennokształtna
postanowiła się zdrzemnąć.
Do pokoju wpadł Edward.
-Szukałem cię po całej Akademii, a ty tu się
ukrywasz.
-Ciii...Będziemy mieli zmiennokształtną.
Podeszłam do niego.
-Stało się coś, że mnie szukasz?
-Musisz odzyskać kamień.-poinformował.
-Przecież mi się nie uda.- odparłam.
To było wykluczone. O dziwo nie zadałam podstawowego pytania: dlaczego? albo po co?
-To nie jest zwykły kamień, ta ciecz co się w nim
znajduje….- urwał dobierając właściwe słowa- nawet sobie nie zdajesz jaka jest
cenna. Za wszelką cenę musimy ją odzyskać.
-Niby jak mamy to zrobić?- zadałam tak oczywiste
pytanie.
-Nie wiem, ale muszę już iść, zbyt długo cię
szukałem, będę u Emily, gdybyś mnie szukała.
Wybiegł z pokoju zostawiając, mnie z myślami i
niewiadomymi pytaniami.
Skoro jest z Emily to musiał się od niego tego
dowiedzieć, co oznaczało, że to jest sprawa mega poważna.
-Co się stało?- przedłużyła swoją wypowiedź
ziewnięciem.
-Przepraszam, nie chcieliśmy cię obudzić. Nic się
nie stało, po prostu muszę zabrać kamień, który mają strażnicy, tylko nie wiem
jak mam to zrobić i po co.
-Zawsze służę pomocą.
-Dzięki Van, ale to nie wystarczy.
Odwróciłyśmy się gdy ktoś nagle zapukał do drzwi.
Van poszła jej otworzyć.
-Witam, mam tutaj list od królowej Emily Collins,
oczywiście musicie zaakceptować jej wybór.
Podał mojej przyjaciółce kopertę.
-A Ty z którego pokoju jesteś?
-69- odpowiedziałam
Poszukał w swojej torbie odpowiedniego numeru i
wręczył mi kremową kopertę, na której na samym środku było logo naszej
Akademii, a u góry numer pokoju oraz moje imię i nazwisko.
Czym prędzej ją odpieczętowałam i wczytałam się w
tekst.
-Chyba ją posrało.- Van zdążyła już przeczytać.
Kilka sekund później dowiedziałam się co się
stało. Emily właśnie nas poinformowała, że w ten piątek odbędzie się ten
porąbany bal i w tym dniu jesteśmy zwolnione od nauki.
Oczywiście miałam takie samo zdanie o tym co moja
przyjaciółka.
Teraz do pokoju wpadła Claire. Może ktoś jeszcze
chce nas odwiedzić?
-Czy ona sobie żartuje? Ja nie wytrzymam tutaj,
minął dopiero tydzień, a tu już takie zmiany.- czasami się boję, kiedy jest
oburzona. Zwykle wtedy robi głupie rzeczy, ale dzisiaj jest jak na razie
opanowana.
-I tak nic nie zrobisz.- zauważyła Van.
Do głowy przyszedł mi jeden pomysł, można by było
poprosić Edwarda, żeby z nią pogadał. Chyba, że to był po części jego pomysł.
Kurcze muszę się z nim spotkać jak najszybciej, a przecież nie pójdę do Emily,
ale mogę zadzwonić.
Wyjęłam telefon z kieszeni i szybko wybrałam
odpowiedni numer. Po kilku sygnałach odebrał.
-Halo?- usłyszałam w słuchawce.
-Musimy się jak najszybciej spotkać. Musimy
porozmawiać.
-Nie mogę.- odparł i w słuchawce nastała cisza.
Żadnych wyjaśnień, dlaczego, ani nic. CISZA.
-Baw się dalej.
Rozłączyłam się, lekko się trzęsąc. Wkurzył mnie
i to porządnie. Nie ma nawet pięciu minut żeby ze mną pogadać. Miałam kilka
pytań do niego, bez których nie mogę nic zrobić.
-Jestem trochę zmęczona. Pójdę do siebie.
Poinformowałam dziewczyny i wyszłam. Jak mam
cierpieć to tylko w samotności.
Położyłam się na łóżko w mojej sypialni i od razu
zasnęłam.
Następnego ranka, nie byłam, zbytnio wyspana,
udałam się do łazienki. O mało nie zaczęłam krzyczeć, kiedy w lustrze
zobazczyłam swoje odbicie. Na mojej głowie było siano, próbowałam je rozczesać,
ale marnie mi to wychodziło, ponieważ przypomniało mi się wtedy co mi się
śniło.
Mianowicie, nasza trenerka od tańca postanowiła,
że zrobi lekcję na boisku. Pod koniec lekcji Pani Lipton kazała nam powtórzyć
cały układ który do tej pory się nauczyliśmy. I wszystko było dobrze, dopóki
nie zauważyłam, że remontują jedną zewnętrzną ścianę Akademii. Zobaczyłam
spadający kawałek ściany, a że tuż obok budynku znajdowała się nasza
nauczycielka ewidentnie było widać, że to na nią spadnie. Wyrwałam się z ramion
Edwarda z którym tańczyłam i pobiegłam w stronę naszej trenerki, chcąc jej
pomóc, ale było już za późno. Spadający kawałek ściany uderzył w nią, a ona,
upadła i wtedy się obudziłam.
Nie
chciałam zbytno lekcji, która miała nastąpic, bo miała być ona z Edwardem.
Weszłam do klasy starając się nie zwracac na siebie większej uwagi. Zajęłam
swoje miejsce w ławce i zdziwiłam się, że nie ma jeszcze Edwarda. Rozpakowałam
swoje rzeczy, gdy wtem zadzwonił dzwonek, a równo z nim do klasy wszedł Edward,
za nim jeszcze kilka uczniów. Usiadł obok mnie.
-Naprawdę nie mogłem wczoraj przyjść- patrzyłam
przed siebie, więc nie widziałam jego wyrazu twarzy.
-Chciałam tylko zasrane pięć minut.- odparowałam.
-Naprawdę przepraszam.- milczałam- O co chciałaś
zapytać?
-To nie jest odpowiednie miejsce.
-Rozumiem. Przyjdę zaraz po lekcjach.
Kiwnęłam głową. Zaraz potem weszła nauczycielka i
rozpoczęła swoją nudną lekcję.
Podczas lunchu zebraliśmy się, jak zwykle,
wszyscy razem.
- Musze się wam pochwalić, że już jestem zmiennokształtną.-
poinformowała nas Vanessa, pełna entuzjazmu.
-Gratulacje!-odparował Emmett.
-To w kogo się zmieniasz?- zapytałam.
-W białego tygrysa. Trudno w to uwierzyć,
prawda?- odparła bardzo dumna.
-Nie, nie trudno.- skomentowałam.
Zachichotaliśmy.
-Obczaiłam też, że inni zmieniają się w wilka, w
pumę, albo tak jak ja, w tygrysa.
-Zacznę polować na tygrysy- skomentował Emmet
-Zacznę polować na tygrysy- skomentował Emmet
W naszą stronę zmierzała królowa, a mi mina
zrzedła. Podeszła do Edwarda i usiadła mu na kolanach, udawając, że nas nie
widzi.
-To co widzimy się dzisiaj u mnie na kolacji?-
spytała.
Ich twarze znajdowały się kilka centymetrów od
siebie, wszyscy przy naszym stoliku się na nich gapili.
-Jasne.- odpowiedział z wielkim uśmiechem na
twarzy.
-To do zobaczenia.- powiedziała i pocałowała go w
policzek.
Podniosła się, przy okazji wbijając we mnie swój
wzrok i robiąc minę, jakby wygrała w czymś, mimo iż ja nie brałam udziału w
żadnej grze. I jakbym to ja miała jej zazdrościć tego, że z nią spędzi ten
wieczór, a nie ze mną oraz, że to ona siedziała mu na kolanach.
Odeszła, a wszyscy od razu powrócili do rozmowy.
Spojrzałam na Edwarda, a ten spuścił wzrok i zaczął przyglądać się jedzeniu. Czeka mnie kolejna,
samotna noc.
Po lunchu, tak jak śniło mi się kilka dni temu,
ukarani uczniowie musieli zmywać naczynia.
Po kilku lekcjach, na których nic ciekawego się
nie działo nadszedł czas na lekcję jakże wspaniałego tańca.
-Jak na razie idzie wam dobrze. - tylko dobrze?
-Jutro nauczycie się ostatniego kroku oraz wszystkie wejścia na Salę
Bankietową. Dzisiaj, dziewczynki pochodźcie w szpilkach, bo niektóre niezbyt
umieją chodzić w butach na wysokim obcasie. Teraz powtórzcie sobie jeszcze raz
wszystkie kroki w pokojach, w sumie też możecie sobie poćwiczyć.
Podeszłam do Edwarda i zaczęliśmy ćwiczyć wszystkie
kroki, które nam najsłabiej wychodzą, czyli obroty.
W pół obrocie zauważyłam jak remontują ścianę
naszej Akademii. Na początku nie skojarzyłam czemu wydawało mi się, że znam ten
fragment ze swojego życia.
Oderwałam się od Edwarda, zauważając jego zdziwioną
minę i pognałam w stronę nauczycielki. Nie chciałam jej wołać, ponieważ wtedy
by się zatrzymała. Jednak nie zdążyłam. Kawałek ściany uderzył w jej głowę, a
ja stanęłam jak wryta. Nie mogłam dalej biec, otworzyłam buzię chcąc wydać
jakiś krzyk, ale z mojego gardła żaden dźwięk się nie wydobył. Otrząsnęłam się
i pobiegłam do nauczycielki, która leżała na podłodze, a wokół jej głowy było
pełno krwi.
-Proszę pani!- poklepałam ją po policzku.
Uczniowie dobiegli już do nas i się gapili
zamiast pomóc.
-Biegnijcie po lekarza. -nikt nie zareagował
-Szybko!- wydarłam się i wtedy ktoś ruszył swoje cztery litery.
Próbowałam za ten czas nawiązać jakiś kontakt z
nauczycielką. Chciałam ją reanimować, ale z tych nerwów zapomniałam jak to się
robi. Wszyscy się patrzyli i nawet
palcem nie kiwnęli tylko szeptali między sobą.
Na szczęście już po chwili przybiegł lekarz.
Pewnie zastanawiał się kto jest bardziej poszkodowany. Ja czy pani Lipton?
Zapewne wyglądałam strasznie. Podszedł do nauczycielki i przystawił jej palce do
szyji sprawdzając tętno. Spojrzał na mnie ze współczującą miną po czym orzekł.
-Przykro mi, pani Lipton nie żyję.
Zaczęłam się trząść i panikować, lekarz próbował
mnie podnieść, a ja, nie mając siły nawet stawiać oporu, poddałam się. Pomógł
mu Edward, który zaraz potem mnie objął i zaczął uspokajać.
-Mogłam...coś zrobić...to moja
wina…gdybym...wiedziała.
-Ciii…
-Przepraszam, mogę poprosić cię na chwilkę?-
zwrócił się do Edwarda lekarz.
Wampir podszedł do mężczyzny, a do mnie podeszły
dziewczyny i zaprowadziły do pokoju, nie wiem co lekarz chciał od Edwarda, ale
widziałam jak podaje mu jakąś butelkę z lekarstwami.
Czułam się winna śmierci mojej nauczycielki.
Naprawdę nie wiem dlaczego tak czułam. Może dlatego, że mogłam coś zrobić,
mogłam wcześniej się ogarnąć i sobie wszystko przypomnieć, może wtedy jeszcze
by żyła. A po za tym jak to możliwe, że nie żyje, przecież mogła mieć coś
uszkodzonego, ale żeby od razu tak umierać. Dziewczyny położyły mnie na sofie w
salonie i przykryły kocem.
-Bells, może się prześpisz?- zaproponowała
zmiennokształtna.
-Nie usnę po takim czymś- odparłam.
-Potrzebujesz czegoś? - spytała podróżniczka.
-Zrobiłabyś mi herbaty?
-Jasne.
Poszła wykonać swoje zadanie.
-Zostawię was same. – odrzekła Van.
Wyszła z pokoju tym samym zostawiając mnie z
Claire. Podróżniczka przyniosła mi kubek z parującym płynem.
-Nie boli cię głowa lub coś innego? Przyniosłabym
ci jakieś lekarstwa.
-Nie, dzięki.- upiłam łyk z herbaty.
Do pokoju wszedł Edward oczywiście bez pukania.
Podszedł do mnie i kucnął.
-Daj tą herbatę.- powiedział i zabrał mi ją.
-Co ty robisz?- spytałam.
Wyjął buteleczkę z jakimś lekarstwem. A Claire
posłała mi współczujący uśmiech.
-Claire możesz wyjść?- Zapytał Edward.
Dziewczyna bez słowa wyszła z pokoju. Zobaczyłam
jak Edward przechyla flakonik a z niego wysypuje mu się na dłoń dwie tabletki.
-Co ty wyprawiasz?- Podniosłam się z łóżka i
przytrzymałam jego rękę, a z drugiej wyrwałam flakonik.
Puściłam wampira i próbowałam przeczytać, na co
są te leki, jednak bez większego skutku, ponieważ tam było napisane coś po
łacinie, a ja nie znałam tego języka. Wampir wsypał dwie tabletki i wymieszał
rozpuszczając je w gorącej herbacie.
-To ci pomoże.- odrzekł.
-Ale ja się dobrze czuję. Co to jest w ogóle?-
Uniosłam flakonik.
-Leki przeciwbólowe.
Ręce mi po prostu opadły. Wampir podał mi
herbatę.
-Wypij to.
-Nic nie będę piła.- odparowałam.
Rzuciłam flakonikiem w niego i ruszyłam w stronę
wyjścia. Podbiegł i zagrodził mi drogę.
-Dobra, już ci tego nie dam, ale musisz wrócić i
się położyć. Musimy pogadać.
Racja, jeszcze nie tak dawno temu miałam do niego
kilka pytań. Wróciłam na sofę i ponownie się położyłam pod miękkim, zielonym
kocem.
-Po co mam ukraść ten kamień?
-Bo znalazł się w niewłaściwych rękach, ten
kamień należy do ciebie i to ty powinnaś go mieć.
-Okey… a jak masz zamiar go zabrać?- spytałam
-Nie wiem- wzruszył ramionami- Musimy się jakoś
podkraść i zabrać.
-Ale przecież jak zabierzemy to co z tym zrobimy?
Przecież od razu podejrzenia skierują na nas i znowu przeszukają i znajdą.
-Więc musimy uciec razem z kamieniem.- powiedział
jakby to było oczywiste.
Czyli mamy zniknąć stąd na zawsze. Zniknąć z
Akademii Nocy.
-Jesteś pewny?- spytałam.
-Tak.- odpowiedział bez zawahania
Pokiwałam głową. Muszę coś wymyślić.
-A teraz ja mam jedno pytanie. - powiedział
-Zamieniam się w słuch.
-Skąd wiedziałaś, że pani Lipton coś się stanie?
http://sonda.hanzo.pl/sondy,230471,mUpr.html
OdpowiedzUsuńŚwietny blog ! Rozdział genialny ;)
OdpowiedzUsuńCiekawe co mu odpowie ?!
Czekam na kolejny ;*
Ps. Zapraszam do mnie: http://jak-wielka-jest-sila-smierci.blogspot.com/
Pomijając kwestie interpunkcji, która u ciebie leży oraz składnię, doczepię się do systematyczności. Nawet jeżeli masz kilku czytelników, nie licz, że z tobą zostaną skoro rozdział dodajesz po 40 dniach. Albo informuj pod rozdziałem, kiedy dodasz następny, albo dodawaj w krótszych odstępach czasu.
OdpowiedzUsuńAga.
Moja droga wiem, że w długich odstępach dodawałam ostatnio rozdziały, ale niestety nie miałam możliwości dodania wcześniej. Nie informuję, ponieważ nie chcę nic obiecywać, a mogę nie dotrzymać słowa (czego nienawidzę). Jeśli chodzi o interpunkcję, składnie itd. to staram się jak mogę z pomocą moich przyjaciół, ale jak widać efekty są takie jakie są :))
Usuńkiedy nn ?
OdpowiedzUsuńNa Internetowym Spisie pojawiły się już wyniki konkursu na Blog Sierpnia, w którym uczestniczył Twój blog.
OdpowiedzUsuńZapraszam do czytania. :)
CarolleOfficial
[http://internetowy-spis.blogspot.com/search?updated-max=2014-08-31T22:00:00%2B02:00&max-results=2]