wtorek, 3 czerwca 2014

Rozdział IV

Tak jak sobie obiecywałam, że jeśli lekcja historii znowu będzie taka nudna to zacznę pisać liściki z Edwardem. I tak robiłam. Cały czas pisałam z nim liściki. Edward w sumie sam zaczął, bo widział moją minę.
    Czemu się spóźniłaś?
    Czas mi zbyt szybko zleciał. :-)
    Mogę wiedzieć gdzie byłaś?
    W bibliotece.  Jak całuje nasza królowa?
   Proszę Cię, bez przesady.
   Chciałabym wiedzieć.
   Całkiem nieźle.
I tak cały czas, jak nie jakieś pytania, to buźki, nawet kilka razy zagraliśmy w ‘’kółko i krzyżyk’’. Edward odprowadził mnie pod salę 66 gdzie czekałam, na przybycie panny Grey, która widziałam ostatni raz wczoraj jak zemdlała. W końcu się pojawiła, wyglądała dużo lepiej i nabrała kolorów.
-Jak się dzisiaj czujesz?
-Lepiej. Wczoraj wieczorem przeskoczyłam, ale do przyszłości.
Weszłyśmy do klasy.
-A dzisiaj rano też, ale już do przeszłości i odkryłam, że tuż przed samym przeskokiem mam mdłości.
-Nie wiem czy się mam cieszyc, że coś odkryłaś czy też płakać.
Uśmiechnęła się i obie zajęłyśmy swoje miejsca.
Lekcje nie były jakieś ciekawe, chyba, że oprócz tego, że narobiłam sobie kilka siniaków na lekcji praktyki. Dowiedziałam się jeszcze na lunchu, że dziewczyny po lekcji mają podejść do naszej nauczycielki tańca po buty, w których mamy się uczyć chodzić i że od poniedziałku zajęcia będą codziennie, a nie co dwa dni.
Właśnie byłam na ostatniej lekcji. Nagle trochę mnie zamurowało. Podniosłam głowę i zobaczyłam mojego kochanego braciszka. Eric stał sobie w wejściu na sale i rozglądał się po niej, zapewne kogoś szukając, a tą osobą byłam ja. Podbiegłam do niego.
-Co ty tu robisz?
-Cześć- myślał że mnie tym rozbawi?- rodzice mnie przysłali, abym sprawdził jak sobie radzisz, a przy okazji przyniosłem Ci od nich trochę kasy.
Uniósł białą kopertę i pomachał mi nią przed nosem.
-Kurcze. Mogłeś zadzwonić- wzruszył ramionami- Dobra ja mam jeszcze jedną lekcję, a potem jeszcze muszę skoczyć po buty.
-Dobra, zaczekam.
Chciał usiąść na ławeczce tuż obok gdzie leżała już jego torba.
-Ale nie tu! Na ile masz tutaj zostać?
-Do niedzieli. Będę czekać gdzieś w okolicach Twojego piętra.
-A skąd niby wiesz na którym piętrze mieszkam?
-Jak się dowiedziałem gdzie masz teraz zajęcia to i się dowiem gdzie mieszkasz.
-Dobra. Muszę iść. Pa.
Wróciłam do przerwanych zajęć i zaczęłam rozmyślać o zajściu które miało miejsce kilka chwil wcześniej i stwierdziłam, że to będzie najgorszy weekend.
Po zajęciach poszłyśmy razem z dziewczynami, po buty, które były tak wysokie, że zastanawiałam się czy będę w stanie na nich stać, a co dopiero tańczyć czy chodzić. Wymieniłyśmy się poglądami na temat dzisiejszego dnia. Drogą powrotną zauważyłam jak z na przeciwka w naszą stronę szedł ten strażnik z którym ostatnio rozmawiałyśmy w sprawie tych podróży. Wyminął nas, a Van z tego co zauważyłam spojrzała na niego spode łba. W pewnym momencie nasza podróżniczka się zatrzymała.
-Niedobrze mi. Zaraz przeskoczę.
O nie, tylko nie tutaj.
-Proszę pana! -zawołałam strażnika.
W tym samym momencie gdy on się odwrócił Claire zniknęła, po prostu rozpłynęła się w powietrzu. Mężczyzna wybałuszył oczy i spojrzał na nas jak na idiotki. Może i nimi byłyśmy, ale teraz ma dowód na to, że nie zmyślałyśmy.
-Czy to jest ta dziewczyna, z którą przyszłaś?- zwrócił do mnie.
-Tak, proszę pana.
-Matko Boska, musze teraz wszystkich o tym zawiadomić, czekajcie tu na nią, a ja idę po innych Strażników Nocy.
Uczniowie wszędzie się kręcili a po Claire, ani śladu. Dobrze wiedziałam, że jej tutaj tak od razu nie znajdziemy, ale niepokoiłam się o nią.
Po pół godzinie, gdy już większość Strażników się zebrała, ‘’powróciła’’ do nas podróżniczka. Wylądowała kilka metrów od nas. Strażnicy od razu ją zabrali, a my szłyśmy za nimi. Jeden drugiego przekrzykiwał, albo kręcił głową, niedowierzając, niektórzy nawet po kilka razy mówili ,, to niemożliwe’’. Do jakiegoś pomieszczenia nie wolno nam było wejść. A myśmy nie miały zamiaru się stąd ruszyć, dopóki nie dowiemy się co się tam dzieje. Po 15 minutach spotkałyśmy Emmetta.
-Wszędzie was szukamy.
-Szukamy?- spytała Van.
-No ja i Edward. Co wy tutaj robicie?
-Mam dla ciebie zadanie bojowe. Słuchaj, idź do Edwarda i powiedz mu, że zaraz przyjdziemy i zaprowadź go gdzieś byle z dala stąd, nie może tu przyjść rozumiesz? - powiedziałam z naciskiem
-Dobra. Lecę go szukać.
Emmett jak to on, niczym się nie przejmował i tym samym nie dopytywał, ważne, że miał co robić.
-Czemu mu kazałaś tutaj Edwarda nie wpuszczać?
-No bo przecież Claire prosiła nas abyśmy nikomu nie mówiły. O to się z nim wczoraj pokłóciłam. Jak na razie nie chce mu nic mówić, ale prędzej czy później wszystko wyjdzie na jaw.
-A co wy tu robicie jeszcze?
Podskoczyłyśmy obie, na dźwięk tych słów. To jakaś kobieta, blondynka, nieco otyła, stała przed nami w krótkiej sukience odkrywającą jej grube nogi, chyba to była ta która najbardziej krzyczała.
-Chcemy wiedzieć co z nią.- wyjaśniła moja przyjaciółka
-Ach tak, naturalnie. Dziewczyna musi zostac na kilka dni tutaj, musimy szybko się dowiedzieć, o co chodzi i wprowadzić ją w nasz świat.
Nie, tylko nie to. Przecież ona się tam załamie.
-Możemy się z nią spotkac?- spytałam
-Ależ wykluczone. Znikajcie stąd.-pogoniła nas.
Odwróciłyśmy się na pięcie i wróciłyśmy do mieszkań całę załamane. Przypomniałam sobie, że przecież gdzieś tutaj powinien czekać na mnie mój braciszek. Rozejrzałam się za nim, ale go nigdzie nie było. Weszłam do mieszkania, a ten sobie jakby był u siebie leżał na sofie w salonie i oglądał telewizję jedząc popcorn, który był wszędzie rozwalony. Rzuciłam szpileczki pod stół.
-Masz to posprzątać.- rozkazałam mu.
-Dobra, dobra, zaraz. W sypialni na biurku położyłem Ci kopertę.
-Dzięki.
Ruszyłam w stronę sypialni.
-Słyszałem, że dzisiaj tutaj jakaś impreza jest.
-No tak za jakąś godzinę czy dwie się zaczyna.
-Wiedz, że na nią idę.
-A rób co chcesz jeśli tylko ci pozwolą Strażnicy. Minęło zaledwie kilka dni odkąd się nie widzieliśmy, a ty tak się zmieniłeś.-zauważyłam.
-Proszę cię, rodziców nie ma. Po za tym przez te kilka dni zmądrzałem.
Wzruszyłam ramionami i poszłam do sypialni. Zajrzałam do koperty. Hm….. przydałoby mi się trochę kasy, na umeblowanie tutejszego mieszkania. Dobra, przecież nie będę siedzieć w tym pokoju cały dzień. Wyszłam do kuchni zrobić sobie herbatę. Usłyszałam jak drzwi wejściowe się otwierają, a po chwili zamykają. Oparłam się o blat szafki kuchennej. Zaczęłam upijać swoją gorącą herbatę.
-Hoho któż to nas zaszczycił swoją obecnością.- powiedział Eric
-Cześć.
No tak. Eric nigdy nie lubił Edwarda, a wręcz go nienawidził, nie wiem dlaczego tak było i jest, ale mnie to nie interesuje, jak widać, Edwarda też. Przyszedł do mnie i jedną ręką oparł się o blat szafki kuchennej.
-Co on tu robi? – zapytał szeptem.
Wzruszyłam ramionami. Cały czas wpatrywałam się w okno.
-Niby mnie sprawdza, rodzice go przysłali.
-Ta, jasne.
-Nie wiem czy to cię pocieszy, ale idzie dzisiaj na tą dyskotekę.
-To nie idziesz?
Upiłam łyk gorącej herbaty.
-Nie. No, proszę cię.
Nie ucieszyła go moja odpowiedź i posmutniał. Chyba chciał iśc. Musiałam to jakoś odkręcić.
-O nie. Chciałeś iść?
-Nie, no co Ty.
Haha. No mnie to on nie oszuka, fakt zawsze robimy tak żeby ta druga osoba miała lepiej i czerpała korzyści.
-Przecież widzę. Idź ja mam tutaj co robić.
-Nigdzie nie idę. Serio.- zniknął z moich oczu na ułamek sekundy- A poza tym musisz się nauczyć chodzić w tym- pokazał mi przed nosem parę szpilek w których miałam się uczyć chodzić.
-W tym mi nie jesteś potrzebny.- i nagle mnie olśniło.- A jeśli bym z Tobą poszła to byś poszedł?
-No pewnie.
-Dobra to idę.
Spojrzał na mnie dziwiąc się, zapewne wiedział, że coś się za tym kryje. Wypiłam swoją herbatę i zabrałam się do założenie szpilek. Naprawdę były wysokie, stanęłam w nich kiwając się. Wdech, wydech. Zrobiłam krok o mało się nie przewracając, musiałam się podtrzymywać blatu. Po jakieś godzinie ‘’podobno’’ szło mi lepiej, przynajmniej tak twierdził wampir. Następnie ściągnęłam buty, bo moje nogi już nie mogły wytrzymać ciężaru jakim jest moje ciało. Pośpiesznie się wyszykowałam, znalazłam jakąś krótką, kremową sukienkę. Dwa pasma włosów z przodu spięłam do tyłu. Założyłam jakieś buty na niskim obcasie i byłam gotowa. Wyszłam równocześnie z Erikiem. Na korytarzu stał Edward i chyba czekał na  mnie już od jakiegoś czasu. Poszliśmy wszyscy razem, zaczęłam swój plan wcielac w życie.
Mrugające kolorowe światła, nieco mnie oślepiały, ale i też świetnie pasowały do tutejszego klimatu. W tym klubie było całkiem sporo uczniów, którzy świetnie się bawili. Jednym słowem mówiąc impreza na całego. Po prawej stronie znajdował się  bar,  w którym o dziwo był alkohol, naprzeciwko pod ścianą były obściskujące się pary, na środku parkietu zauważyłam moją przyjaciółkę Vanessę, która starała się zapomnieć o tym, że nasza przyjaciółka jest ‘’przetrzymywana’’ przez strażników. Eric zanurkował gdzieś w tłum tańczących uczniów.
-To co zatańczysz?- trudno było odmówić jego zachęcającemu głosowi.
-Nie, pójdę sobie tam do baru i coś wypije może później. Idź na parkiet- zachęciłam go.
No cóż jego długo nie trzeba było namawiać. Poszłam do tego baru i u przystojnego barmana zamówiłam sobie drinka, który okazał się być naprawdę wyśmienity. Stanęłam sobie gdzieś pod ścianą i próbowałam odszukać kogoś ze znajomych, ale zbyt dużo osób było. Minęło jakieś pół godziny i stwierdziłam, że mogę już wracać do mieszkania. Ruszyłam w stronę wyjścia i wtem niespodziewanie ktoś objął mnie z talię. Odwróciłam się, a tam stał Emmett. Nie wiedziałam, że on tutaj jest.
-Jeden taniec, proszę.- pokręciłam głową.- Nie powiem nic Edwardowi, zatrzymam go.
No dobra, ma mnie. Pociągnął mnie na parkiet. Misiek mimo, iż jest dużych rozmiarów to i tak świetnie tańczył, w sumie nie było tak źle, myślałam, że cały czas będę się potykać, ale ani razu się nie potknęłam mimo, iż często jakieś obroty były.
Naprawdę nie wiem jak znalazłam się w ramionach Erica. Chyba ta bliskość między nim, a mną miała mnie przyciągnąć, ale było zupełnie na odwrót. Odsunęłam się, ale ten złapał mnie za rękę przyciągnął, a potem były już tylko obroty.
Wymknęłam im się wszystkim pod pretekstem, że muszę iść do toalety, a tak naprawdę przecież udałam się do siebie. Gdy weszłam od razu padłam na sofę. Nie, nie będę tak bezczynnie leżeć. Przebrałam się w jakieś długie spodnie, bluzkę z krótkim rękawkiem oraz założyłam te szpilki, aby się nauczyć w nich chodzić. Na początek zabrałam się za zmywanie nauczyć, bo mój szanowny brat oczywiście niczego nie pomył, ale za to nabrudził bardzo wiele. Umyłam wszystko, że aż się błyszczało. Następnie zabrałam się za ścieranie kurzów, odkurzanie mini dywaników, mycie podłóg. Potem dla relaksu wzięłam gorącą kąpiel, obejrzałam jakiś film w Telewizji i wskoczyłam do łóżka przykrywając się miękkim kocem z wielkim lwem na środku i zaczęłam czytać jakąś książkę. Książka tak mnie pochłonęła, że nie wiadomo kiedy zorientowałam się, że jest już późno i jestem zmęczoną. Zasnęłam w ekspresowym tępię. Mój dzisiejszy sen opierał się na tym, że uczniowie których widziałam na imprezie zostali za coś ukarani i musieli zmywać naczynia po lunchu w poniedziałek. Nie było to nic niezwykłego, bo często mi się śniły głupoty, ale nie aż takie jak te.

 _________________________________________________________________________________
Rozdział trochę krótszy ;-)
Pozdrawiam i życzę miłego czytania :3

11 komentarzy:

  1. Miałaś chyba zły dzień, bo widzę tam masę błędów, jednak wymienię te, które najbardziej widać:

    ,,Lekcje nie były jakieś ciekawe, chyba, że oprócz tego, iż narobiłam sobie kilka siniaków na lekcji praktyki." Po co to iż?
    Raczej powinno to brzmieć: ,,...oprócz tego, że narobiłam sobie kilka siniaków.."

    ,,-A skąd niby wiedz na którym piętrze mieszkam?" Literówka. Masz ich bardzo dużo, w niektórych notatnikach i innych takich podkreślają takie błędy. Zmień ustawienia, aby Tobie też podkreślało.

    ,,Następnie wymieniłyśmy się poglądami na nasz dzisiejszy dzień w szkole". To powinno brzmieć: wymieniłyśmy się poglądami na temat dzisiejszego dnia

    ,,Następnie zabrałam się za ścieranie kurzy". Prosta zasada: słowo 'kurzy' odnosi się (tutaj dam przykład w zdaniu) Wiać, aż się kurzy. Rozumiesz? W Twoim kontekście tam powinno być kurzów, ,,..za ścieranie kurzów"

    ,,..która mnie tak pochłonęła, że zorientowałam się, że jest już późno i jednak jestem trochę zmęczoną." Literówka oczywiście. I to zdanie nie ma sensu, a przynajmniej brakło tam czegoś. Raczej powinno to brzmieć:
    Książka tak mnie pochłonęła, że nie wiadomo kiedy zorientowałam się, że jest późno i jestem zmęczona.
    Coś w tym guście.

    Oczywiście brakuje również przecinków. Dobra rada: załatw sobie jakiegoś korektora i sama też sprawdzaj jak się spisał, a jak nie jesteś czegoś pewna, to spytaj się polonisty lub sprawdź w słowniku.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuje za dobrą radę :) I oczywiście za pomoc, postaram się poprawić :3

    OdpowiedzUsuń
  3. bywały lepsze rozdziały

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Krytykę należy uzasadniać :))))

      Usuń
    2. Dużo błędów stylistycznych i w niektórych momentach (w dialogach dokładnie) nie wiadomo, kto mówi, i do kogo (::

      Usuń
  4. najważniejsze, że dziewczyna chce coś zrobić dla siebie, a pisząc postara się nie popełniać błędów, więc lepiej nie krytykować, tylko z pewnej perspektywy podziwiać ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo dobrze piszesz, podoba mi się to i liczę na więcej

    OdpowiedzUsuń